„Życie wiedźmy to nie bułka z masłem” – to stara prawda z Lancre, której nie trzeba powtarzać żadnemu miłośnikowi prozy Pratchetta. Być może część z Was miała już okazję zetknąć się z tą grą i moja opinia do niczego Was nie zachęci. Ale nie opowiedzieć o tej grze byłoby sporym niedopatrzeniem.
Przede wszystkim musimy sobie wyjaśnić jedną rzecz. Wiedźmy nie są złe, one po prostu nie mogą pokazać, że są dobre, bo straciłyby cały autorytet. Wykonywanie swoich obowiązków mogłoby się wtedy okazać dużo cięższe, może nawet niemożliwe. A obowiązki Wiedźm to bardzo poważna sprawa. Kiedykolwiek zachoruje Wam owca, czy świnia, albo złamiecie rękę lub – co znacznie gorsze – zagrozi Wam niespodziewana inwazja elfów, nie znajdzie się lepsze rozwiązanie niż Czarownica.
I tak w grze wcielamy się w jedną z czterech czarownic, a naszym zadaniem będzie rozwiązywanie problemów. Ale nikt nie obiecuje, że będzie łatwo. Samo dotarcie do problemu i odkrycie na czym on polega nie jest trudne. Zaś podjęcie się wyzwania, to już sprawa ciut bardziej skomplikowana. Należy rozpocząć od rzutu kostką. Ale potem... być może bez magii się już nie obędzie. Musicie jednak pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy – używanie magii ma swoją cenę. Czasem jest ona bardzo wysoka.
A tak... nie warto również rzucać się na każde zadanie z męstwem i logiką Walecznego don Kichote. Za porażkę również czekają Was kary.
Gra „Świat dysku – Wiedźmy” to druga gra z tej serii. Tym razem mamy możliwość przeprowadzenia rozgrywek w kilku trybach. Można zagrać samemu. Można zagrać kooperacyjnie – gramy wtedy przeciwko grze i jej problemom. I wreszcie można się zmierzyć ze znajomymi i zagrać przeciwko sobie. Ale nawet w tym wariancie należy zwrócić uwagę na to, co się dzieje na planszy, bo gra może wyciąć numer i pokonać wszystkich.
K.Ś.